Szukaj na tym blogu

niedziela, 28 października 2012

PIERWSZE WRAŻENIA


  • Peru - pierwsze wrazenia. Do Peru dotarlam po bardo hardcoreowej drodze i chyba najtaniej jak to tylko mozliwe, bo za niecale 400 euro. To byla podroz zycia i chyba tylko dla zuchwalych. Czemu wybralam Peru napisze w nastepnej czesci. Podroz zaczela sie w Poznaniu, skad samochodem po calonocnej jezdzie dotarlam na lotnisko we Frankfurcie nad Menem, a stamtad pond 9 godzinny lot do San Juan (Puerto Rico), gdzie zostalam poddana totalnej kontroli imigracyjnej przez wladze USA - odciski palcow, wywiad, skany oczu - po prostu makabra. Z San Juan kolejny lot do Panama City, a stamtad do Limy no i zeby nie bylo za fajnie to na koniec jeszcze lot do Iquitos - takie dwa bite dni podrozy. No coz, ale za takie male pieniadze mozna te niedogodnosci przezyc. Gdy wyszlam z samolotu na lotnisku w Iquitos to przywital mnie przeogromny zar - czulam sie jak rybcia na patelce. Goraco, parno, duszno, chyba ze 40 stopni w cieniu. Poce sie niesamowicie. Wtedy nie wiedzialam, ze tak sie bede pocic jeszcze 3 tygodnie do czasu pelnej aklimatyzacji. Samo Iquitos to miasto w sercu amazonskiej dzungli i jest tez jak dzungla, tyle, ze miejska. Halas, zgielk, smrod smieci i setki, doslownie setki pojazdow - taki motorkow na trzech kolach do przewozu osob i towarow (motocary). Ogolny chaos i rozpierducha-prawo drogowe obowiazuje tu w bardzo minimalnym zakresie. Ludzie jednak sa tu usmiechnieci i nie narzekaja. Autentycznie mili, zawsze sluza pomoca, objasnia co i jak. Tylko niestety wraz z bialymi przyszlo im parcie na kase - sa zadni pieniadza i na wszystkim robia biznes. Bardzo tez lubia naciagac bialych, hehe, ale ja jeszcze im sie nie dalam. W miescie jest taki tlok na ulicy jak i na chodnikach, ktore sa waskie, a ludzie tu w ogole sie nie spiesza i trzeba sie doslownie przepychac - normalnie sa tu chodnikowe korki, zwlaszcza w okolicach bazaru, zwanego tu Belen. Wszedzie sa tu male lub duze stragany, stoiska, gdzie handluja wszystkim co sie da, a ilosci knajp, knajpek czy pojedybczych stoiski z jedzeniem czy piciem nie sposob policzyc. Ogolnie gdyby nie ten halas i smrod gnijacych smieci to taka raczej pozytywna rozpierducha. Ludzie tu zyj, s szczesliwi, po prostu miasto dla odwaznych i kochajacych wolnosc, a zeby byc wolnym i szczesliwym to nie sa do tego potrzebne jakies luksusy, co oni udowadniaja. Jakos zawsze sobie radza i przede wszystkim nie narzekaja!!! W Peru obowiazuje waluta nowe sole i w przyblizeniu ma podobna wartosc jak nasz zloty, ale wiecej sie tu kupi. Owoce i warzywa sa tanie, jak sie kupi za 20 soli (ok 20 zlotych) i to roznych to starcza ze spokojem na tydzien. Obiadek w knajpce to koszt od 5 do 20 soli, zalezy co sie chce jesc. Przejazd motokarem w kazdy rejon miasta to 2 sole (a ile w Poznaniu biora taryfiarze??, hehe). Ja nie pale, ale za 50 papierosow to zaplacisz 6 soli (a w Polsce?). No koncze juz o cenach. Ja mieszkam paredziesiat km od miasta, ale wpadam tu na zakupy drobne i na internet. Zapraszam tez na nastepna czesc: Dlaczego Peru!?





    4 komentarze:

    1. czekam na dalsze wpisy :)

      OdpowiedzUsuń
    2. Bardzo mi się podoba.Lekko się czyta a zarazem z zainteresowaniem.Pozdrawiam i trzymaj tak dalej!Aga F.-))

      OdpowiedzUsuń
    3. Ale tu fajnie u Ciebie, tęsknię i pozdrawiam. Dona

      OdpowiedzUsuń
    4. Nie moge dalej uwierzyc,ze tam jestescie.Piekne to wszystko,piszcie duzo,to chociaz bede wiedziala,co u was.Marta

      OdpowiedzUsuń